środa, 6 lipca 2011





"Roztrzaskane życie" Stephanie Kallos

Aż trudno uwierzyć, że to debiut powieściowy autorki, która wcześniej przez 20 lat pracowała w teatrze jako aktorka. Następnie zajęła się pisaniem opowiadań, które były nominowane do kilku nagród. Siedem lat pracy i przemyśleń nad pierwszą powieścią dały wspaniały efekt w postaci prawdziwej perełki współczesnej literatury, książki nad która nie można przejść obojętnie i której nie można czytać rozpraszając się innymi czynnościami. To powieść, nad którą trzeba pochylić się w skupieniu, chłonąc każdy jej detal. Te wszystkie często z pozoru błahe szczegóły stanowią istotny przyczynek do głównej fabuły wzbogacając w sposób bardzo wysublimowany treść książki. Chciałabym znaleźć jak najpiękniejsze i jak najtrafniejsze określenia dla (nie boję się tego powiedzieć) tego małego arcydzieła współczesnej literatury. Ta powieść obroni się sama bez moich górnolotnych pochwał, na które w pełni zasługuje. Co takiego wyjątkowego jest w tej powieści? Temat opisywany już wcześniej w tysiącach innych powieści – starsza, samotna kobieta umierająca na nowotwór mózgu, która tak naprawdę nie wie ile jeszcze życia jej zostało. Początek pesymistyczny, wręcz przygnębiający, nie zachęcający do czytania. Nic bardziej mylnego, gdyż już po kilku kolejnych stronach okazuje się, że coraz trudniej oderwać się od tej pasjonującej lektury. Głowna bohaterka mieszkająca do tej pory samotnie w ogromnym domu zaczyna dawać ogłoszenia i przyjmować pod swój dach różnych rozbitków życiowych, kierując się intuicją. Po pewnym czasie okazuje się, iż dom zaczyna tętnic życiem a wiele samotnych i nieszczęśliwych osób znajduje tu azyl i swoje szczęście. Mozaika różnorodnych i tragicznych losów mieszkańców wspaniałej rezydencji, którzy przyjaźnią się ze sobą i tworzą jakby tzw. komunę, pokazuje wielość ludzkich charakterów i postaw życiowych skłaniających do zastanowienia się nad własnym życiem. Na szczególną uwagę zasługuje wątek dotyczący holokaustu Żydów francuskich w tak inteligentny i nowatorki sposób wpleciony w treść powieści. Również bardzo interesujący jest sposób rozliczenia się z przeszłością przez główna bohaterkę oraz niektórych mieszkańców jej rezydencji. Pojawienie się w niektórych ważnych momentach ducha tragicznie zmarłego synka oraz nieżyjącej matki w żaden sposób nie spłyca fabuły a wręcz ja wzbogaca i nadaje lekkości wprowadzając tak modny obecnie w literaturze współczesnej element „fantazy”. Mimo poważnego, wręcz tragicznego tematu przewodniego tej powieści, czyli powolnego umierania i odchodzenia, książka daje nadzieję i podpowiada jak pięknie można odchodzić rozliczając się z własną przeszłością czyniąc dobro i pomagając innym by jak najlepiej wykorzystać czas, który nam pozostał. Ci, którzy odchodzą nagle i w tragicznych okolicznościach nie mają takiej szansy, dlatego żyjmy każdego dnia tak jakby to miał być nasz ostatni dzień. Bądźmy szczęśliwi i uszczęśliwiajmy innych. Nie często zdarza się tak dojrzała, oryginalna i cudowna powieść. Kto ją przeczyta, z pewnością nigdy nie zapomni.

Urszula Włodarczyk
Dyskusyjny Klub Książki
Miejska Biblioteka Publiczna w Skawinie


Recenzja z Instytutu Książki ze strony internetowej:
http://www.instytutksiazki.pl/pl,tc,site,16,43,25992.php